Afera w powiatowej spółce. Prawie pół miliona zawyżonych wynagrodzeń?

Majowa sesja rady powiatu bełchatowskiego rozpoczęła się od budzącego kontrowersje i dyskusje tematu. W planie obrad znalazł się punkt dotyczący informacji o „nienależnie pobranych wynagrodzeniach w PKS w Bełchatowie”. Pojawiły się bowiem podejrzenia, że w minionych latach członkowie zarządu oraz rady nadzorczej spółki pobierali wynagrodzenia wyższe, niż powinni.

Starosta wyjaśnia, co działo się przez lata w PKS-ie

- Obowiązywały przepisy, które dotyczą spółek komunalnych. Od 2014 roku ustawa mroziła wynagrodzenia prezesów organów tych spółek zarówno zarządów, jak i rad nadzorczych. Z przykrością muszę powiedzieć, że spółka PKS, której stuprocentowym właścicielem jest powiat bełchatowski, nie stosowała się do tych przepisów przez szereg lat. Od 2017 roku te przepisy były omijane. Organy spółki według mojej wiedzy pobierały wynagrodzenia wyższe, niż pobierać powinny – mówił podczas konferencji prasowej starosta Jacek Zatorski.

Jak przekazał, ustawa określała bazowe wynagrodzenie na poziomie 4400 zł. Z kolei spółka naliczała kwoty od średniego wynagrodzenia z ostatniego kwartału ubiegłego roku w sektorze przedsiębiorstw. Spowodowało to, że zarządzający bełchatowskim PKS-em mieli zarobić od kilku do nawet kilkuset tysięcy złotych więcej. Zatorski dodał, że zgodnie z wyliczeniami strata dla spółki z tego tytułu to 475 tys. zł. Zapewnił też, że zobowiązał obecnego prezesa PKS-u do wystąpienia z wnioskiem o zwrot nienależnie pobranych środków od osób, do których trafiły pieniądze. Okazuje się, że nie będzie to jednak takie proste.

- Niektórzy odmówili w ogóle dyskusji na ten temat, stwierdzili, że ich to nie interesuje. Część osób powiedziała, że jest w stanie zwrócić pieniądze. Zobowiązaliśmy zarząd spółki do tego, żeby przed sądem takie ugody zwierał – mówi Jacek Zatorski.

Starosta mówi o honorowym podejściu do tematu

- Tego oczekiwałem od ludzi, którzy w tym czasie byli w organach spółki zarówno w radzie nadzorczej jak i w zarządzie, żeby podeszli honorowo do tematu. Dziś nie byłoby takiej dyskusji – mówi Jacek Zatorski.

Jak zapewnia, teraz sprawę bada obecny zarząd spółki i w zależności od jego ustaleń podejmowane będą kolejne kroki w tym również ewentualne wystąpienie do odpowiednich organów m.in. sądu. Należy również dodać, że w związku z tym, że sytuacja miała trwać od 2017 roku, część spraw już się przedawniła. Zatorski pytany o to, dlaczego zawyżone wynagrodzenia nie zostały zauważone wcześniej, mówi, że wynika to ze słabego nadzoru nad funkcjonowaniem spółki sprawowanego przez zarząd powiatu i radę nadzorczą. Okazje się, że nie są to jednak wszystkie zarzuty, które obecny zarząd stawia swoim poprzednikom.

- Dodatkowo zarząd powiatu jak właściciel, zgromadzenie wspólników nie wyegzekwował od prezesa przepisów, które mówiły o tym, że ma przejść z umowy o pracę na umowę kontraktową. Trwało to ponad dwa lata, zanim prezes zmienił stosunek pracy – dodał Jacek Zatorski.

Była starosta odpiera zarzuty i mówi o sądzie

- Wszystkie uchwały zarządu i zgromadzenia wspólników przygotowywane są przez wydział merytoryczny, w tamtym czasie był to wydział skarbu, są również opiniowane przez radców prawnych i tak też było w tamtym przypadku. Tak jak wypowiedziała się pani mecenas, uchwała została podjęta zgodnie z prawem, bo była sprawdzona pod względem formalnym, merytorycznym i prawnym, następnie przekazana do spółki, gdzie podjęto realizację tej uchwały – mówi Dorota Pędziwiatr.

Pytana o to, czy, nie doszło zatem do żadnych nieprawidłowości, odpowiada, że jeśli ktoś miał takie podejrzenia, to powinien złożyć odpowiednie doniesienie do prokuratury albo wniosek do sądu.

- Jeśli ktoś uważa, że taka sytuacja miała miejsce, należałoby to zrobić i powinno się to wyjaśnić. Zarząd podjął uchwałę zgodnie z obowiązującym prawem i została ona sprawdzona pod każdym względem i wszystko jest zgodnie z prawem, więc zarząd dokonał wszelkich czynności, które powinien dokonać – komentuje była starosta.

Dorota Pędziwiatr skomentowała również podawaną wysokość kwoty, która jak przekazuje obecny zarząd starostwa, miała zostać nieprawnie pobrana i wynosić blisko pół miliona złotych.

- To nie jest większe wynagrodzenie, tak jak wyraźnie wskazał prezes, na te pieniądze składają się środki przekazane do ZUS-u, Urzędu Skarbowego i również te, które obecny zarząd uważa, że zostały niewłaściwie pobrane – mówi Dorota Pędziwiatr.

Sprawa dotyczy lat, kiedy prezesem PKS-u był obecny radny miejski Sebastian Brózda. Niesety mimo kilku prób nie udało nam się z nim skontaktować. Sprawą zajmuje się aktualny zarząd spółki i to od jego ustaleń będą zależeć dlasze podejmowane kroki.