Minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk potwierdziła, że zakończono pierwszy etap prac analitycznych nad skróceniem tygodnia pracy w Polsce. W rozmowie w programie telewizyjnym „Graffiti” zadeklarowała: „Powiem wtedy, co dalej. Analizy są bardzo obiecujące”. Choć jej słowa mogą napawać optymizmem, to jednocześnie unaoczniają brak twardych decyzji. Harmonogram działań pozostaje mglisty, a dyskusja o konkretnych rozwiązaniach nadal toczy się głównie w przestrzeni deklaracji.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że nie ma mowy o wprowadzeniu jednej definicji skróconego etatu w Kodeksie pracy, jak np. 35-godzinnego tygodnia pracy. Ministerstwo zachowuje ostrożność i wybiera drogę ewolucji, a nie rewolucji. Preferowaną ścieżką mają być rozwiązania branżowe, szyte na miarę potrzeb konkretnych sektorów.
Indywidualizacja zamiast jednolitości
Minister Dziemianowicz-Bąk zapowiedziała, że podejście do skracania tygodnia pracy będzie „szyte na miarę”. Jak wskazała: „Inne prawdopodobnie dla sektora przemysłowego, inne dla pracowników kreatywnych czy biurowych”. Taka strategia może sprawić, że zmiany będą bardziej dopasowane do realiów poszczególnych zawodów, ale jednocześnie znacznie wydłuży proces legislacyjny i wdrożeniowy. Nie pojawiły się żadne szczegóły dotyczące zmian w przemyśle – sektorze newralgicznym ze względu na system zmianowy i konieczność utrzymania ciągłości produkcji. Pominięcie tej kwestii rodzi pytania o spójność i kompletność rozważań resortu.
Tymczasem to właśnie przemysł, oparty na intensywnym grafiku pracy i wysokim stopniu eksploatacji siły roboczej, powinien być jednym z priorytetów przy projektowaniu systemu skróconego czasu pracy. Równolegle pojawiają się głosy, że zanim państwo zaproponuje wiążące regulacje, niektóre firmy mogą wdrażać krótszy tydzień pracy oddolnie – na podstawie wewnętrznych porozumień i zapisów w regulaminach pracy.
Polska w unijnym ogonie elastyczności
Średni tygodniowy czas pracy w Polsce to 39,3 godziny. To wyraźnie więcej niż średnia unijna, wynosząca 36,1 godziny. Dane te pokazują, że Polacy znajdują się w ścisłej czołówce krajów o najdłuższym czasie pracy w Europie. Równocześnie jednak efektywność i satysfakcja zawodowa nie są proporcjonalnie wyższe – przeciwnie, wielu ekspertów wskazuje, że zmęczenie i wypalenie zawodowe są coraz bardziej powszechnymi problemami na rynku pracy.
To właśnie dlatego skrócenie tygodnia pracy coraz częściej postrzegane jest nie jako przywilej, lecz jako konieczność wynikająca z transformacji społecznych i technologicznych. W nowoczesnych gospodarkach coraz większą rolę odgrywa automatyzacja, cyfryzacja i praca zdalna, które sprzyjają elastyczności. Polska, mimo trwających analiz i debat, wciąż nie podjęła odważnych decyzji w tym zakresie.
Modele możliwych rozwiązań
Na świecie obserwujemy wiele modeli redukcji tygodnia pracy:
-
skrócenie liczby godzin pracy każdego dnia (np. do sześciu),
wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy przy zachowaniu ośmiogodzinnych dni roboczych,
rozwiązania hybrydowe z dodatkowym dniem wolnym co dwa tygodnie.
Popularność zyskują również podejścia oparte na celach, a nie czasie pracy – to tzw. zarządzanie efektem, a nie obecnością.
Polskie przedsiębiorstwa już teraz eksperymentują z takimi rozwiązaniami. Wdrażają tzw. zwinne metodologie, dostosowując harmonogramy pracy do rzeczywistych potrzeb, co nie tylko poprawia efektywność, ale i motywację pracowników. Niemniej jednak, w skali państwowej brakuje impulsu legislacyjnego, który mógłby ujednolicić i zachęcić do takich praktyk.
Obietnice bez pokrycia?
Nie można zapominać, że temat skróconego czasu pracy pojawił się już kilka lat temu w obietnicach politycznych. Jeszcze w 2022 roku premier zapowiadał uruchomienie pilotażu czterodniowego tygodnia pracy. Do dziś nie tylko nie został on wdrożony, ale nawet nie ogłoszono jego daty rozpoczęcia. To, że minister Dziemianowicz-Bąk nie podzieliła się żadnymi nowymi informacjami na temat terminu wdrożenia pilotażu, może budzić niepokój.
Resort pracy nie przewiduje radykalnej reformy ani przyspieszenia działań. Analizy są rozciągnięte w czasie, a zapowiadane zmiany mogą być wprowadzane etapami, bez wyraźnego horyzontu czasowego. W praktyce oznacza to, że oczekiwane przez wielu Polaków skrócenie tygodnia pracy wciąż pozostaje w sferze planów i spekulacji.
Pracownik w centrum zmian?
Z punktu widzenia pracowników to właśnie utrzymanie wynagrodzenia przy krótszym czasie pracy wydaje się najbardziej istotnym elementem reformy. Wypowiedzi minister Dziemianowicz-Bąk nie pozostawiają wątpliwości: „Analizy wskazują, że skrócenie tygodnia pracy jest oczekiwane, a wynagrodzenie ma pozostać na tym samym poziomie”. Taka deklaracja jest kluczowa dla społecznej akceptacji zmian. Nie oznacza to jednak, że będzie łatwa do zrealizowania – zwłaszcza w sektorach opartych na produkcji lub usługach wymagających ciągłej obecności pracownika.
Wprowadzenie krótszego tygodnia pracy bez obniżania pensji to także wyzwanie dla pracodawców. Będzie ono wymagać lepszego planowania, inwestycji w automatyzację i nowe modele zarządzania. Jednak wiele badań międzynarodowych potwierdza, że takie zmiany mogą się opłacać – wzrost produktywności, spadek absencji, większe zaangażowanie i lojalność pracowników to tylko niektóre z potencjalnych korzyści.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.