Bełchatowskie nadleśnictwo podzieliło się historią małej sówki, która została ocalona przez mieszkankę naszego powiatu. We wtorek, 6 maja, podleśniczy Michał Kłysik, prowadził rutynowy patrol. Wówczas został zatrzymany przez kobietę, która spacerowała po lesie i opowiedziała mu nietypową historię. Szybko okazało się, że dzięki jej czujności udało się uratować jednego z mieszkańców lasu.
W powiecie bełchatowskim uratowali małego puszczyka
Kobieta na ziemi znalazła młodego puszczyka. Obawiała się, że maluch zostanie zaatakowany przez koty, dlatego postanowiła przenieść go na gałąź, licząc na to, że znajdą go tam rodzice. Tak się jednak nie stało, a puszczyk ponownie znalazł się w niebezpiecznej sytuacji.
- Niestety, mimo dobrych chęci, sowa przez dwie doby siedziała w miejscu. Kobieta spróbowała nawet umieścić ją z powrotem w gnieździe, ale wygląda na to, że nie została zaakceptowana... Na drugi dzień znów leżała pod drzewem, a wokół kręciły się koty – relacjonują leśnicy.
Sowa pod opieką specjalistów
W takiej sytuacji puszczyk został zabezpieczony i trafił do Leśnego Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt w Kole, czyli miejsca specjalizującego się w pomocy i rehabilitacji dzikich zwierząt. Tam pod specjalistyczną opieką będzie mógł dojść do zdrowia i jak przekazuje nadleśnictwo, po rekonwalescencji wróci tam, gdzie jego miejsce, czyli do lasu.Co ważne, mimo że zazwyczaj nie powinno się dotykać ani zabierać młodych z ziemi, w tym przypadku reakcja kobiety była w pełni uzasadniona i dzięki temu udało się uratować życie małego ptaka.
Fot. Nadleśnictwo Bełchatów
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.