Na początku marca na antenie telewizji TVN swoją premierę miał nowy program „Czas na show. Drag me out”, który już od pierwszego odcinka wzbudził duże kontrowersje wśród widzów. Uczestnicy show, którymi są Michał Mikołajczak, Tomasz Karolak, Tadeusz Mikołajczak, Kamil Szymczak, Marcin Łopucki i Dariusz Zdrójkowski wcielają się bowiem w role drag qeens i wraz ze swoimi mentorkami – ikonami polskiej sceny drag przygotowują występy, które następnie prezentują jury.
Mikołajczak niczym Marylin Monroe
W trzecim odcinku uczestnicy musieli przygotować wstęp inspirowany ikonami sceny muzycznej. Z głośników wybrzmiały przeboje takich gwiazd jak Britney Spears, Freddie Mercury, Lady Gaga czy Madonna. Michał Mikołajczak wraz ze swoją Drag Mentorką zaprezentowali układ do piosenki „Toxic” Britney Spears.Zelowianin podczas tego odcinka wcielił się w Marylin Monroe. Zanim jednak wyszedł na scenę, mogliśmy zobaczyć jego przygotowania do występu, a także szczerą rozmowę z Gąsięm, który jest mentorką Michała.
- Czyli nie wierzysz w siebie. Sam mam z tym problem. To jest w ogóle tożsame dla naszego zawodu i ta pewność siebie, która objawia się w perlistym uśmiechu i w dziarskim kroku to często jest gigant na kruchych nogach. To jest taki drag – mówił Mikołajczak.
Następnie przyszedł czas na show i trzeba przyznać, że na scenie zawrzało. Zdania jurororów były jednak podzielone.
- To jest piękne, to jest dowcipne, to jest takie sexy, ale tu wszystko jest sexy. To jest takie smaczne, inteligentne, jestem bardzo poruszony waszą pracą – mówił po występie Andrzej Seweryn.
Michał Szpak podkreślił, że Gąsiu w świetny sposób przygotowuje swojego podopiecznego, jednak Mikołajczak w występach wciąż przemyca zbyt dużo męskiej energii. Również Anna Mucha pochwalił pracę, którą Gąsiu włożył w przygotowanie występu.