Na policyjną dyżurkę telefon zadzwonił w niedzielny wieczór, 27 sierpnia. Pełniąca dyżur policjantka odebrała informację z Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego o mężczyźnie, który zamierza popełnić samobójstwo. W zgłoszeniu podany był jedynie numer telefonu kontaktowego.
- Rozpoczęła się walka z czasem, ustalanie kim jest mężczyzna i gdzie się znajduje. Asp. sztab. Jolanta Kucner natychmiast zatelefonowała pod podany w zgłoszeniu numer. Szybko zorientowała się, że mężczyzna jest zdenerwowany. Krzyczał, że nie ma ochoty z nikim rozmawiać i przez cały czas podtrzymywał zamiar odebrania sobie życia – relacjonuje Iwona Kaszewska, rzecznik prasowy bełchatowskiej policji.
Dyżurna starała się, aby nie dopuścić do przerwania połączenia i kontynuowała rozmowę z 54-letnim mieszkańcem Bełchatowa. Udało jej się zdobyć informacje, na podstawie których wytypowała potencjalne miejsce jego pobytu. Natychmiast wysłano tam funkcjonariuszy, z którymi dyżurna była w ciągłym kontakcie, próbując wskazać dokładną lokalizację mężczyzny.
- Mundurowi przeczesując teren nad rzeką dostrzegli światło telefonu komórkowego, który trzymał mężczyzna rozmawiając z dyżurną policji. Negocjacje z 54-letnim mieszkańcem Bełchatowa trwały aż do momentu, kiedy na miejsce dotarli mundurowi – mówi Kaszewska.
Jak zaznacza, dopiero w chwili, gdy dyżurująca policjantka miała pewność, że 54-latek jest pod właściwą opieką, zakończyła z nim rozmowę telefoniczną.
- Mężczyzna trafił pod opiekę medyków. Dzięki opanowaniu i szybkiemu działaniu dyżurnej i patrolu policji w tej kryzysowej sytuacji zostało uratowane kolejne ludzkie życie – mówi Iwona Kaszewska.