Reklama lokalna
reklama

Boją się pożaru w pobliżu zakładów PGE. "Największe zagrożenie sytuacji kryzysowej"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Boją się pożaru w pobliżu zakładów PGE. "Największe zagrożenie sytuacji kryzysowej" - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaW związku z serią pożarów na terenie całego kraju rosną obawy o bezpieczeństwo pracowników PGE i lokalnych mieszkańców. Wszystko przez nielegalne składowisko w Rogowcu, zlokalizowane w pobliżu bełchatowskiej elektrowni, na którym znajduje się ok. 50 tysięcy pojemników z chemikaliami. W sprawę zaangażował się wojewoda łódzki, który o problemie ma rozmawiać z MSWiA. O problemie dyskutowano również podczas ostatniej sesji rady powiatu.
reklama

Ogromne nielegalne składowisko chemikaliów, które znajduje się w bliskim sąsiedztwie Elektrowni Bełchatów, wciąż spędza sen z powiek okolicznym mieszkańcom. Mijają kolejne miesiące, a nawet już lata, od ujawnienia przestępczego procederu, a blisko 50 tysięcy beczek z trującymi odpadami wciąż zalega na działce w Rogowcu.

Jak do tego doszło? W 2017 roku działalność zaczęła tam prowadzić firma Plastiks, która wówczas zapowiedziała uruchomienie linii technologicznej do regranulacji tworzyw sztucznych. Starostwo powiatowe w Bełchatowie wydało zezwolenie na zabieranie odpadów, jednak kolejne kontrole Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska udowodniły, że na ogromnej działce zbierane są też odpady niedozwolone. Później okazało się, że działalność prowadziły tam jeszcze dwie inne firmy. Starostwo natychmiast wszczęło postępowanie o cofnięcie zgody, jednak procedury trwały, a niestety beczek z chemikaliami przybywało. Sprawą zajęły się organy ścigania.

reklama

Pomimo upływającego czasu, zwiezionych odpadów wciąż jednak nie uprzątnięto. Wyegzekwowanie takich działań od tych, którzy zwieźli chemikalia, będzie niezwykle trudne. W takiej sytuacji, zgodnie z przepisami, obowiązek uprzątnięcia spada na instytucje publiczne. O to przez wiele miesięcy toczył się spór pomiędzy starostwem i urzędem marszałkowskim. Ostatecznie sąd wskazał na ten drugi z urzędów.

Pożar składowiska byłby katastrofą

W ubiegłym roku o uprzątnięcie odpadów kilkukrotnie pytaliśmy w Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi, który nakładał kolejne „symboliczne” kary na firmy, które prowadziły działalność na wspomnianej działce w Rogowcu. Ostatecznie każda z nich otrzymała po cztery grzywny o maksymalnej możliwej wysokości po 50 tys. zł. Zaznaczono wówczas, że dopiero w przypadku wyczerpania wszystkich możliwości prawnych w stosunku do posiadaczy odpadów, urząd będzie mógł zastosować „środek egzekucyjny w postaci wykonania zastępczego obowiązku ich usunięcia”. Odpady do tej pory nie zostały jednak uprzątnięte i zutylizowane.

reklama

Ogromne składowisko to tykająca „bomba ekologiczna”. Samorządy i służby odpowiadające za bezpieczeństwo coraz bardziej obawiają się czarnego scenariusza.. czyli pożaru składowiska. Tym bardziej, że w ostatnim czasie na terenie całego kraju miała miejsce seria pożarów. Sprawa została poruszona podczas ostatniej sesji rady powiatu.

- Ponieważ borykamy się w Polsce z serią niewytłumaczalnych i nieszczęśliwych przypadków w postaci pożarów i katastrof, jeżeli mógłbym prosić pana starostę, aby zasięgnął informacji na temat aktualnego stanu działań, podjętych w celu zabezpieczenia składowiska odpadów niebezpiecznych w Rogowcu – zapytał Włodzimierz Kula z klubu „EBE Wspólnie dla Powiatu”. - Czy w tej chwili to składowisko objęte jest stałym monitoringiem w celu zapewnienia bezpieczeństwa, bo jednak jest to dla nas w tej chwili, jeśli chodzi o powiat, to najprawdopodobniej największe zagrożenie sytuacji kryzysowej, które może wystąpić. Nie będę snuł teorii spiskowych, gdyż i takie informacje pojawiały się w przestrzeni publicznej, ale chodzi mi w tej chwili o rzeczywisty stan zapewnienia bezpieczeństwa, żeby ustrzec przed jakąś dziwną sytuacją na tym składowisku – dodał.

reklama

Służby ćwiczą "potencjalne scenariusze"

Jacek Zatorski, starosta bełchatowski przyznał, że w ostatnim czasie odbyło się spotkanie w Urzędzie Wojewódzkim w Łodzi z udziałem wojewody, władz powiatu i miasta, a także wójtów gminy oraz służby odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, podczas którego dyskutowano na temat składowiska. Jak podkreślił, jedną z pierwszych działań miały być zaplanowane na ten tydzień ćwiczenia, tzw. „gry sztabowe”.

- Mają one na celu określenie potencjalnych scenariuszy, nie tylko pożaru, i przygotowaniu się do tych scenariuszy – mówi Jacek Zatorski. - Tam pracują ludzie i mieszkają ludzie, trzeba zrobić wszystko, aby doprowadzić do usunięcia i utylizacji tych odpadów. Urzad wojewódzki szacuje, że może to być koszt 600-700 mln zł – dodaje starosta.

Jak dodaje, bełchatowska elektrownia zadeklarowała, że zainstaluje monitoring wokół składowiska, aby był na bieżąco wgląd w to co się dzieje na terenie, na którym składowane są chemikalia. Starosta przyznał, że w temacie usunięcia odpadów, w Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi nie ma z kim rozmawiać, i trzeba poczekać na nowy zarząd.

- Pan marszałek unika odpowiedzi, czekamy na nowy zarząd, aby można było porozmawiać – mówi Jacek Zatorski. - Pani wojewoda ma poruszyć temat składowiska podczas spotkania z ministrem spraw wewnętrznych i administracji – dodał.

Do dyskusji włączył się były wicestarosta, a obecnie radny opozycyjny z PiS – Jacek Bakalarczyk, który zauważył, że marszałek województwa złożył wniosek do wojewody o zabezpieczenie pieniędzy na utylizację odpadów.

- Ciągłość władzy nie jest procedowana, ten wniosek do województwa wpłynął i mam nadzieje, że pani wojewoda go odnajdzie i podejmie stosowne kroki – powiedział Jacek Bakalarczyk.

Na ripostę nie trzeba było długo czekać. Włodzimierz Kula przypomniał byłemu staroście, że w poprzedniej kadencji przez 5 lat trwały przepychanki o posprzątanie składowiska. Spór między starostwem a urzędem marszałkowskim musiał rozstrzygnąć sąd, który wskazał na ten drugi z urzędów, jako ten, który ma zająć się składowiskiem. Radny Kula wypomniał też urzędowi marszałkowskiemu nakładanie kar po 50 tys. zł, które, jak zaznaczył, były śmieszne, przy gigantycznych kosztach utylizacji szacowanych na 700 mln zł. Działania marszałka nazwał „totalną polityką robienia uników”.

- Państwo polskie nie monitorowało w żaden sposób tego, co działo się na tym składowisku, dopuściło do zgromadzenia przerażającej ilości ton odpadów, bez świadomości co tam jest, tak naprawdę to nikt nie wie co tam jest, to jest totalna tablica Mendelejewa, która w każdej chwili może eksplodować – mówił Włodzimierz Kula. - Chodzi o to, abyśmy to zabezpieczyli, nie dopuszczając do incydentu groźnego w skutkach dla największej elektrowni i mieszkańców w regionie – dodał.

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu ddbelchatow.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama