Z apelem do premiera Donalda Tuska zwróciło się blisko trzydzieści związków zawodowych działających na terenie kompleksów energetycznych Bełchatów i Turów. Organizacje nie mają złudzeń, że planowana transformacja energetyczna i brak zdecydowanych działań w postaci nowych inwestycji w energetykę będą fatalne w skutkach dla regionów, w których zakłady PGE obecnie działają. W przypadku Bełchatowa datą graniczną jest 2030 roku, gdy planowane jest rozpoczęcie wygaszania bełchatowskiej elektrowni, które potrwa do 2036 roku. Wcześniej jednak zarówno wydobycie węgla brunatnego, jak i produkcja prądu mają być systematycznie ograniczane. Rząd w ten sposób musi wywiązać się ze zobowiązań wobec Komisji Europejskiej w związku z transformacją energetyczną i przejściem na „zielone” źródła energii.
- Analizując i obserwując ostatnie lata, coraz czytelniejsze są dla nas sygnały likwidacji jednostek wytwórczych pracujących na węglu brunatnym, a zatem likwidacji kopalni i elektrowni. Likwidacji, która jest teraz w jej pierwszym etapie, ma oblicze ograniczenia naszej produkcji, niestety w sposób bezrefleksyjny, gdyż to wolumen produkcji czyni nas konkurencyjnym – piszą związkowcy w liście do premiera Donalda Tuska.
Związkowcy podkreślają, że za powyższymi działaniami nie idą żadne równoległe inicjatywy stanowiące realną propozycję dla funkcjonowania bełchatowskiego kompleksu. Jak zaznaczają, od dłuższego czasu brakuje „komunikacji ze strony rządu” o tym, jak zamierza przeprowadzić proces transformacji. Organizacje związkowe podkreślają, że nie chcą podzielić losu „katastrofalnej w skutkach transformacji Dolnośląskiego Zagłębia Węglowego”.
- Usiądźmy zatem do wspólnego stołu rozmów, gdzie nawet najtrudniejszy problem można przekuć we wspólny sukces – apelują związkowcy.
W piśmie do premiera przedstawili też imponujące liczby, które świadczą o roli bełchatowskiego kompleksu energetycznego. Pole Bełchatów ma działać do 2026 roku, a odkrywka Szczerców do 2038 roku przy pełnej zdolności wydobywczej na poziomie 38,5 mln ton na rok. Przypomniano, że aktualnie poziom produkcji prądu w bełchatowskiej elektrowni w skali kraju pokrywa aż 18 proc. zapotrzebowania, ale cały czas jest systemowo zmniejszany.
- Dalsze ograniczanie produkcji, zagrozi zarówno kompleksowi, jak i bezpieczeństwu energetycznemu Polski – uważają związki zawodowe.
Ogromne pieniądze na modernizację i tysiące miejsc pracy
Górnicy i energetycy podkreślają, że zasoby węgla z uwagi „na drastyczne ograniczenia produkcji, zostaną pozostawione w odkrytym złożu i przemysłowo utracone bezpowrotnie”. Przypomniano również, że bełchatowski kompleks górniczo-energetyczny przechodził liczne modernizacje i drogie inwestycje, aby utrzymać standardy emisyjne Unii Europejskiej, które kosztowały ogromne pieniądze. Wskazano też, że kopalnia i elektrownia to również historia wielu ludzi, którzy z regionem związali swoje życie. To łącznie ponad 23 tys. osób. Zaznaczono również, że obecnie w kopalni pracuje 4,5 tys. górników, a w elektrowni 2,7 tys. energetyków. Z kompleksem współdziałają też spółki zależne, które dają zatrudnienie dla 5,5 tys. osób.
- Przedstawione tu Panu Premierowi liczby, to skala serca polskiej energetyki, które wciąż bije, choć z roku na rok coraz słabiej. Nieprzemyślane działania w procesie trudnej transformacji energetycznej mogą przyczynić się do katastrofy społecznej, ekonomicznej i środowiskowej, z której Region Bełchatowski już nigdy się nie podniesie – piszą związki zawodowe.
Jakie argumenty przemawiają za atomem w Bełchatowie?
Związkowcy przyznają, że są świadomi konieczności zmian i właśnie w nich upatrują szansy dla regionu. Takową ma być budowa elektrowni jądrowej.
- Chcemy jasnego przekazu, czy strona rządowa wykorzysta wszechstronny potencjał tej lokalizacji dla elektrowni jądrowej – apelują związkowcy.
Jakie argumenty przedstawiają szefowi polskiego rządu? Główny atut to istniejąca sieć elektroenergetyczna wokół Bełchatowa. Jak podkreślają związkowcy, to „idealne punkty dla przesyły, dla wyjść mocy, co jest najmocniejszą stroną kompleksu Bełchatów” w porównaniu z innymi lokalizacjami. Za bełchatowską lokalizacją przemawia też sieć transportu drogowego i kolejowego, a także dostępność wody chłodzącej dla obiektów jądrowych.
Kolejny argument to powierzchnia ok. 500 hektarów uzbrojonych terenów związanych z działalnością przemysłową. Według związkowców do budowy bloku jądrowego można wykorzystać istniejącą infrastrukturę bloku węglowego (tzw. Model Coal-to-Nuclear), co ograniczyłoby nakłady inwestycyjne. Związki zawodowe mówią też o potencjale pracowniczym i doskonałej kadrze inżynieryjno-technicznej, które można wykorzystać przy tej inwestycji. Ich zdaniem, w obliczu odejścia od węgla, dla budowy atomówki byłaby większa akceptacja lokalnej społeczności.
Czarnym scenariusz to dramat dla Bełchatowa
Według związkowców argumentem nie do przecenienia jest obecność na miejscu dużego partnera czyli koncernu PGE GiEK, który „jako jedyny w sposób praktyczny, metodyczny i sprawczy”, w krótkim czasie może przeprowadzić konieczną przemianę.
- Należy podkreślić w tym przypadku, że PGE GiEK może być gwarantem wykonania tej operacji w oparciu o posiadane zasoby ludzkie, operacyjne i sprzętowe – napisali związkowcy.
A co jeśli nie dojdzie do inwestycji? Tutaj związkowcy kreślą czarny scenariusz, czyli przedwczesną likwidację aktywów węglowych oraz konieczność poniesienia miliardowych kosztów likwidacji obiektów przemysłowych czyli kopalni oraz elektrowni. To jednak nie wszystko. Kolejne miliony, zdaniem związkowców, trzeba będzie wydać na przymusowe odejścia pracownicze. Związkowcy ponownie podnoszą też kwestię nieracjonalnej gospodarki złożem węgla, które nie zostałoby wykorzystane w pełni.
Dyskutowali o szansach na elektrownię jądrową
O szansie, jaką dla regionu byłaby budowa elektrowni jądrowej, rozmawiano pod koniec października w trakcie spotkania poświęconego transformacji energetycznej. Wzięli w nim udział politycy, przedstawiciele ministerstw, samorządowcy, a także związkowcy i władze PGE GiEK.
- Otrzymaliśmy sygnał, że ta inwestycja jest uzasadniona i bełchatowska lokalizacja jest absolutnie realna z racji usytuowania w centrum kraju – mówił po spotkaniu Patryk Marjan, prezydent Bełchatowa. - Taka inwestycja sprawiłaby, że jako region na pewno byśmy gospodarczo odetchnęli – dodał.
Z kolei koncern PGE GiEK przyznaje, że „rozważanie centralnej Polski jako lokalizacji w projekcie jądrowym jest przedmiotem wstępnych analiz”.
- Bełchatów dysponuje wystarczającym do projektu jądrowego wyprowadzeniem mocy na poziomie 5,5 gigawata. Ma także do dyspozycji zasoby wodne pozwalające na bezpośrednią lokalizację elektrowni jądrowej, zasoby ludzkie oraz przyzwolenie społeczne – przekazał Departament Komunikacji i Współpracy z Mediami w PGE GiEK.
Jacek Kaczorowski, prezes zarządu PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna zaznacza jednak, że w tym temacie nie zapadły żadne decyzje i nie są one w gestii spółki, a sam projekt to faza koncepcyjna, polegająca na przygotowaniu analiz, które umożliwią podjęcie decydentom najlepszej decyzji.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.